Forum Życie Dziewczyny  Strona Główna Życie Dziewczyny
to forum dla każdej dziewczyny :)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

"Romeo i Julia"
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Życie Dziewczyny Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: 01 Lis 2006, Śro 07:48    Temat postu: "Romeo i Julia"

„Romeo i Julia”

"Miłość, przyjacielu,
To dym, co z parą westchnień się unosi;
To żar, co w oku szczęśliwego płonie;
Morze łez, w którym nieszczęśliwy tonie.
Czymże jest więcej? Istnym amalgamem,
Żółcią trawiącą i zbawczym balsamem."


Wróciłam z pracy mocno rozżalona. Krzątałam się po kuchni, dając upust nagromadzony we mnie emocjom. Pies, jak zwykle nieoczekiwanie, zmaterializował się obok.
- Czemu tak się tłuczesz?
Popatrzyłam na niego spode łba i, jak gdyby w geście protestu, mocno trzasnęłam drzwiami od szafki.
- Bo mogę.- Wreszcie wysyczałam.
- A… to, to wiem, że możesz. – Ziewnął znudzony. – Tylko, o co tym razem znów chodzi?
Tego było mi za wiele…
- O co?! O co?! A o to, co zawsze!!! - Krzyczałam jak opętana. Pies siedział spokojnie pozwalając robić mi z siebie wariatkę. W końcu zamilkłam i rozpłakałam się.
- No, nareszcie coś, co rozumiem. – Pokiwał łbem. – Co się stało? Z pracy cię wyrzucili?
Zaprzeczyłam jęcząc:
- Niee…
- Więc?
Usiadłam, a właściwie zsunęłam się po meblach kuchennych i ciężko klapnęłam na podłogę.
- Wszystko zaczęło się od e-maila…
- Czyli jednak praca. – Wszedł mi w słowo.
- Nie, nie praca. Życie. Życie i miłość. – Powtórzyłam. Patrząc teraz na Psa mogłabym przysiąc, że gdyby był człowiekiem to przewróciłby oczami.
- Aha…
- To nawet nie był e-mail. To był link do pewnej strony, a tam… Myślałam, że takie historie zdarzają się w bajkach, że nie mają szansy na zaistnienie w normalnym, szarym życiu.
- Sprecyzuj, co masz na myśli, bo jak na razie to nic konkretnego mi nie powiedziałaś. – Zwierzak szybko sprowadził mnie na ziemię.
- No tak… - westchnęłam. – Ale uprzedzam, że jest to dość ckliwa historia i… - zawiesiłam teatralnie głos – i nie życzę sobie żadnych kpin! – Zakończyłam ostro.
- Hmm… nie obiecuję, ale postaram się. – Szelmostwo na krótką chwilę błysnęło w jego oczach.
- Od początku to wszystko było niesamowite. On dopiero rozpoczynał życie, a ona zdążyła dostać od tego życia w kość. Chyba od początku źle trafiła. Mąż początkowo kochający i troskliwy szybko zmienił się w potwora. Wiesz takiego, który chętnie poniża innych nie tyle biciem, co złym traktowaniem. – Pies na te słowa obnażył kły. Oboje mieliśmy ściśle sprecyzowane zdanie na temat tego, gdzie jest miejsce dla takich ludzi. Trzy metry pod ziemią. No, co najmniej trzy… - W miarę upływu czasu, im dłużej trwało ich małżeństwo, tym bardziej ona zatracała siebie, swoje poczucie godności. Żyła z dnia na dzień. Właściwie, gdyby nie córeczka, to… Kto wie, jak by to się skończyło. – Westchnęłam ciężko. – I kiedyś ta kobieta nazwijmy ją…
- Julia. – Dokończył za mnie Pies i dodał – Jeśli ma to być historia o miłości to czemu nie?
- No właśnie, czemu nie… Więc Julia, miała swoją bezpieczną przystań, świat w którym choć trochę mogła być sobą - Internet…
- Dlaczego wszystkim się wydaje, że tam znajdą szczęście? - Zapytał z głupia frant Pies.
Obruszyłam się:
- Ale ona właśnie tam go poznała. Banalne? Może. Jednak nie wszystko jest wielkie i …- Zabrakło mi słów, by powiedzieć to, co poczułam.
- Wiem. – Zgodził się ze mną zwierzak – Przecież życie to banał. No wiesz… - teraz on się zmieszał. – Tak rzecz w wielki skrócie ujmując.
- Yhmm…- Przytaknęłam mu, by nie wdawać się w kolejną dyskusję i zbytnio nie odbiegać od tematu. – Ponoć spotkała go na czacie, zwróciła mu uwagę, by nie przeklinał. Potem był już prywatny pokój. – Uśmiech wypłynął mi na twarz. – Popatrz, jakie to zwyczajne i cudowne. Szanse by ktoś tak młody pojawił się właśnie tam, były znikome. Do tego takie wejście i zjeba na początku. A jednak zaiskrzyło. Sama nie wiem jak to było możliwe, ale zakochali się w sobie. – Pies wydał z siebie dziwny dźwięk. Przerwałam i spojrzałam na niego.
- Czy naprawdę nie wiesz, jak to było możliwe? - Spytał z szelmowskim uśmiechem na twarzy. Zaczerwieniłam się.
- No wiem, w końcu ja Jego tak poznałam. Ale wracając do opowieści – szybko wróciłam do przerwanego wątku. – Spotkali się w jej rodzinnym mieście. Po raz pierwszy się ujrzeli i wiedzieli, że już nic nie będzie w stanie stanąć na ich drodze do szczęścia. Ani mąż, ani jego, czy jej rodzina. Wiesz, w naszym kraju niechętnie się patrz na związki z dużo młodszymi mężczyznami, a gdy ona ma jeszcze dziecko i jest mężatką… Stanęło na tym, że on, by później zapewnić im przyszłość, pójdzie do wojska…
- I?
- Zgłosił się na ochotnika. Ponoć w trakcie jego służby różnie bywało, ale po dziewięciu miesiącach, gdy wyszedł, ona czekała na z córeczką niego pod bramą. Ponoć rozwiodła się i razem wyjechali do Angli.
Uśmiechnęłam się do tej myśli.
- Myślisz Pies, że udało im się? – Dopiero teraz spojrzałam zwierzaka i dostrzegłam łzy w jego oczach.
- Czyżby ta historia, aż tak cię rozczuliła?
- Chciałabyś tak jak oni? – Nie odpowiedział mi na pytanie.
- Czasem… Czasem chciałabym…
- A gdybym ci powiedział, że znałem ich, że wiem jak to się wszystko skończyło?
Te słowa postawiły mnie na nogi:
- Co! Jak! Znałeś?! Ale? Pies….
- Usiądź i przestań się wreszcie wydzierać. Najpierw tłukłaś się garnkami, a teraz krzyczysz. Opanuj się.
Wiedząc, że gadzina nie piśnie ani słowa póki się nie uspokoję, posłusznie zajęłam miejsce obok niego.
- Przecież ja też miałem inne życie. Nie od razu byłem z tobą. – Pokiwałam twierdząco głową, przecież wzięłam go do siebie, gdy miał kilka lat. – Znałem ich. Widziałem jak rozwija się to uczucie. Jak Julia zmienia się pod jego wpływem, jak znów staje się sobą. Jak zaczyna przeciwstawiać się mężowi, jak wnosi pozew o rozwód. Jak… Widziałem co się z nią dzieje, gdy Romeo trafił za bramy jednostki. Jak motała się rozdarta między uczuciem, a opinią społeczeństwa. Jak jego postępowanie nie ułatwiało jej podjęcia decyzji z tym co dalej. Bo facetom w wojsku odbija i choć każdy na początku przysięga, że się nie zmieni, to rzeczywistość jest inna. Z każdego z ich wychodzi drań i samolub. – Popatrzył na mnie. – Ale komu ja to mówię, przecież ty wiesz. - Smutno pokiwałam głową.
- Więc nie doczekali końca wojska? On się zmienił, przestał ją kochać i rozeszli się?
- Chciałbym by tak było. – Teraz on posmutniał.- Ale to historia o Romeo i Juli, więc jak może się ona skończyć, co?
Wzruszyłam ramionami, bo te słowa zabrzmiały jakoś tak złowieszczo.
- Nie wiem. Mnie tam nie było.
- Ale ja byłem. – Odparł.- I widziałem. Znów zaczęło się banalnie. Przewiało go na warcie, sparaliżowało mu twarz. Zamiast pojechać na spotkanie z Julią, wylądował w szpitalu. Kroplówki, prądy, jakieś bolesne zastrzyki, fochy, obrażanie, jego zmęczenie wojskiem i tym leczeniem, któremu musiał się poddać. W końcu, gdy nastąpiła poprawa, od werflonów wdało się zapalenie żył. Potem przyszedł czas na płuca, bo gdzieś między jednym pobytem w
szpitalu a drugim była podróż z gorączką do jednostki i stąd choroba. Gdy wreszcie udało im się spotkać, on był przemęczony i ciągle spał.
- Więc to…
- Nie przerywaj! – Pouczył mnie Pies. – Spotkali się i byli szczęśliwi, pomimo tego jego chronicznego zmęczenia. Przepustka szybko się skończyła, on wrócił na jednostkę i na drugi dzień wylądował na izbie chorych.
- Co tym razem? - Spytałam smętnie.
- Wyrostek robaczkowy. W niedzielę wylądował w kolejnym szpitalu. Rano, w poniedziałek było już po wszystkim, po wyrostku i strachu. Rozmawiał z Julią, udało się jej poprawić mu humor i wywołać uśmiech na jego twarzy. Powiedział, że chce się przespać, bo był zmęczony. Rozłączali się w dobrych nastrojach. Wtedy słyszała go po raz ostatni…
Zamurowało mnie.
- Ale jak?
- Normalnie. Zapadł w śpiączkę.
- Ale czemu? Pies nie mów…
- Czemu, to wtedy nikt nie wiedział. Ona dowiedziała się o tym od brata. Że Romeo jest nieprzytomny, że to najprawdopodobniej płuca. Później przyszła informacja, że to białaczka i że chłopak umiera… Z dnia na dzień, jego szanse na przeżycie malały. Ona usiłowała do niego jechać, ale że nie była rodziną to i tak nie zostałaby wpuszczona na OIOM. Poza tym jego rodzina odradziła Juli taką podróż. Bo ona mieszkała na drugim końcu kraju, przypomnij sobie, że przecież dopiero po jego wyjściu z wojska mieli zamieszkać razem. Więc, gdy przewieziono go do Instytutu Wojskowego, w jej udręczonym sercu pojawiła się nadzieja, że może jednak go uratują. Że się uda… Czy 7% szans na przeżycie to dużo czy mało? – Spytał się znienacka Pies zaskakując mnie tym pytaniem.
- Mało… - Odpowiedziałam w pierwszej chwili, by po chwili dodać – Chociaż, dobre i 7%.
- Właśnie tyle w sobotę dali mu w tym instytucie - 7%. Płuca odmówiły posłuszeństwa, krew, którą mu przetoczono przyjęła się, ale płuca nie chciały się goić. Wtedy Julia rzuciła wszystko i pojechała do niego. – Zamyślił się, wyglądał teraz tak jakby te wydarzenia działy się przed jego oczami. – To był piękny słoneczny dzień i bardzo pechowy. Najpierw te nikłe szanse na przeżycie, potem opóźnienie pociągów, a na końcu, gdy udało jej się już wyruszyć w podróż… W pociągu dotarła do niej wiadomość: „Nie jedź, Romeo nie żyje…” Wiesz jak wygląda złośliwość losu? Gdy wsiądziesz do expresu i zamkną się za tobą drzwi, a stacją, na której zatrzymuje się ów expres, jest stacją, na której masz wysiąść…
Nie pożegnała się z nim. Nie powiedziała mu jak bardzo go kocha. Nie poprosiła o to, by walczył o życie, walczył dla nich obojga. Gdy zajechała na miejsce, przesiadła się i pojechała do jego rodzinnego domu…
Płakałam, serce mi pękało, i myślałam tylko o jednym, że to jest niemożliwe. Że Pies to wszystko zmyślił. No, bo jak? Chłopak idzie do wojska i umiera? Przecież to nie te czasy, nie te…
- Proszę – wyjęczałam. – Proszę powiedz, że to nie prawda. Proszę powiedz, że stał się cud. Że to była pomyłka, że jemu stopniowo, ale poprawiło się. Że, gdy Julia zajechała na miejsce, on odzyskał przytomność… Pies, proszę…
Zwierzak spuścił łeb:
- Przepraszam, nie mogę…
Siedziałam tak w kuchni na podłodze i zalewałam się łzami. Płakałam nad Julią, która istniała tam gdzieś w realnym świecie. Płakałam nad Romeem, którego już nie było. Nad straconym życiem i skończoną miłością.
- Ale cud był.
- Tak? – Z nadzieją podniosłam głowę.
- To spotkanie. Lekarze powiedzieli, iż to, że on tak długo żył, było cudem. Że z tym, co działo się w jego organizmie powinien żyć góra tydzień, lub dwa. A nie ponad miesiąc.
- Czyli jednak spotkali się…
- Tak… Jednak spotkali się…

Gdy przychodzą chwile takie jak ta, chcielibyśmy, by czas stanął w miejscu. By świat, choć na krótką chwilę, zatrzymał swój bieg. Życie jest inne. Mniej sprawiedliwe i wyrozumiałe… Właśnie ten ciężar był nie do zniesienia. Bo przecież chciała być szczęśliwa, z nim. Tylko z nim, czy tak wiele pragnęła? Czy żądała rzeczy niemożliwych? Nie. To miało być normalne życie, wypełnione po brzegi codzienną krzątaniną, krzykiem dzieci i nim…
Patrzyła na trumnę, na spływające po niej ciężkie krople, zimnego deszczu. Dudniły one o wieko i przywodziły na myśl pustkę, która nagle zagościła w jej sercu. Patrzyła na księdza, jak ten bezdźwięcznie porusza ustami, jak podnosił rękę z kropidłem i wyprawia jej miłość w zaświaty…
Deszcz, woda święcona i jej łzy… Wszystko mieszało się ze sobą i spływało po chłodnym drewnie:
- Gdzie jesteś Łukaszku… Przecież obiecałeś… - Poczuła czyjeś ręce na barkach, ktoś do niej mówił:
- Już dobrze Kochanie… On umarł… Już dobrze… Pozwól mu odejść..
Obce ręce oderwały ją od niego.

„Would you know my name if I saw you in Heaven?
Will it be the same if I saw you in Heaven?
I must be strong and carry on,
'Cause I know I don't belong here in Heaven.

Would you hold my hand if I saw you in Heaven?
Would you help me stand if I saw you in Heaven?
I'll find my way through night and day,
'Cause I know I just can't stay here in Heaven.

Time can bring you down; time can bend your knees.
Time can break your heart, have you begging please, begging please.

Beyond the door there's peace I'm sure,
And I know there'll be no more tears in Heaven.

Would you know my name if I saw you in Heaven?
Would it be the same if I saw you in Heaven?
I must be strong and carry on,
'Cause I know I don't belong here in Heaven.
'cause I know I don't belong, here in Heaven.”

Rozglądała się w koło z ciekawością przemieszaną ze strachem. Tysiące myśli i jedna piosenka tłukły jej się po głowie.
„Czy będzie tak samo, gdy zobaczę ciebie, tu w niebie…”
Delikatny dotyk wyrwał ją z chwilowego zamyślenia. Z lękiem odwróciła się i…
- Jesteś... - Ulga, jaka na nią spłynęła nie była z niczym porównywalna.
Uśmiechnął się delikatnie:
- Przecież obiecałem…Jestem… Czekałem na ciebie…
- To dobrze. – Wymruczała wtulona w niego…


Dedykuję tę opowieść Iwonie i śp. Łukaszowi.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: 01 Lis 2006, Śro 13:13    Temat postu:

Piękne opowiadanie. Andi - nikt by tego nie opisał lepiej niż ty!

Perełko :smt056
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: 01 Lis 2006, Śro 13:23    Temat postu:

Bardzo wzruszajace opowiadanie... Pieknie opisana historia...
Powrót do góry
moniam
Starszy Bywalec :)
Starszy Bywalec :)



Dołączył: 04 Sie 2006
Posty: 589
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tczew

PostWysłany: 01 Lis 2006, Śro 17:14    Temat postu:

piękna historia

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: 01 Lis 2006, Śro 20:04    Temat postu:

Aż łezka spłynęła po moich policzkach...
Bardzo wzruszająco to opisałaś, Andi.

Ehh... w trakcie czytania zastanawiałam się, co nasza Perełka mogła wtedy czuć...

Perełko bardzo Ci współczuję tego, co się stało.
Lecz pamiętaj, "że miłość jest potężniejsza niż śmierć".
Musisz być szczęśliwa, bo Łukasz napewno bardzo by tego pragnął.
I pragnie.

Powrót do góry
Gość







PostWysłany: 01 Lis 2006, Śro 20:22    Temat postu:

Przepiekna historia, ale najgorsze że nie kończy się szczęsliwie....
Perełko, jestem cały czas z Toba i pamietaj ,że Łukasz tam z góry na Ciebie patrzy i wie jak bardzo go kochasz, gdyby mógł to by Tobie pokazał że jest obok Ciebie cały czas, nie jest może ciałem ,ale duchem i będzie zawsze przy Tobie, w każdej chwili.
Może nie możesz go dotknąć, przytulić się do Niego,ale on zawsze jest obok Ciebie. ....
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: 02 Lis 2006, Czw 14:37    Temat postu:

Nie kończy się szczęśliwie, bo w realu tak się nie skończyła.
Czasem nie wszystko można pokryć fikcją literacką.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: 02 Lis 2006, Czw 18:11    Temat postu:

andi napisał:
Nie kończy się szczęśliwie, bo w realu tak się nie skończyła.
Czasem nie wszystko można pokryć fikcją literacką.


Wiem Andi,że niestety nie ma szczęśliwego zakończenia ....
przepieknie to opisałaś
Powrót do góry
Perełka
Gość






PostWysłany: 03 Lis 2006, Pią 23:02    Temat postu:

Drżę... Crying or Very sad Crying or Very sad Crying or Very sad Crying or Very sad Crying or Very sad

Dziękuję kochana Madziuniu....tak bym się przytuliła do Ciebie i w ciszy popłakała...jak w ramionach najlepszej przyjaciółki,bo dla mnie nią jesteś,choć nie spotkałyśmy się jeszcze,ale zawsze poświęciłaś dla mnie swój cenny czas,dziękuję Ci jeszcze raz za wszystko...buziaki... Crying or Very sad Crying or Very sad Crying or Very sad
Powrót do góry
Dziubek:-)
Gość






PostWysłany: 04 Lis 2006, Sob 00:45    Temat postu:

Andi, cudna historia!!! łzy lały mi się strumieniami Crying or Very sad Crying or Very sad Crying or Very sad

Wogule nie znałam wczesniej historii Perełki i Luksza:( i w związku z tym
mam pytanie: czy ta opowieść to jest dokladnie to co się im przytrafiło?? To prawda że nie zdążyła się z nim pożegnać?? Nie mogę uwierzyć że takie coś mogłoby się wydarzyć naprawdę!! Tragiczne. Nigdy nie chce przeżyć czegoś podobnego Crying or Very sad Crying or Very sad Crying or Very sad

Perełko
BARDZO Ci współczuję!!!
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: 04 Lis 2006, Sob 09:08    Temat postu:

Jedyne nieprawdziwe w tej historii są wydarzenia po piosence Erica Claptona "Tears in heaven" oraz pogoda podczas pogrzebu...

Iwonko cieszę się że ci się spodobało.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: 04 Lis 2006, Sob 19:34    Temat postu:

Andi, to opowaidanie jest cudowne. Lezka sie kreci w oczku gdy sie je czyta, na prawde... Cudownie to zrobilas i na pewno nikt lepiej by tego nie zrobil Smile
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: 17 Lis 2006, Pią 20:29    Temat postu:

piękne i smutne....

dziękuje Ci Perełlko...
i Andi za piękne ujęcie to w słowa
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: 19 Lis 2006, Nie 20:20    Temat postu:

Perełko nawet nie wiem co napisać... Zapatło mi dech w piersi jak czytałam o Waszej historii... nie znałam jej, bo jestem tu nowa. Ja również poznałam swojego chłopaka przez internet, od 6 dni jest w wojsku, nie wiem co by sie stało gdyby mi przytrafiło sie cos podobnego. Gorąco Ci współczuje. Mam nadzieje, ze jakos sie trzymasz. Pamiętaj: AMOR VINCIT OMNIA - MIŁOŚĆ ZWYCIĘŻY WSZYSTKO....
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: 20 Lis 2006, Pon 16:24    Temat postu:

śliczne..... andi masz talent... piękne zakonczenie... pozdrowienia:-)
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Życie Dziewczyny Strona Główna -> Archiwum
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin