Forum Życie Dziewczyny  Strona Główna Życie Dziewczyny
to forum dla każdej dziewczyny :)
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Mieszkanie razem... Przed czy po ślubie?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13, 14, 15  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Życie Dziewczyny Strona Główna -> Ślub i Wesele a potem codzienność dnia powszedniego
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gość







PostWysłany: 01 Gru 2007, Sob 20:52    Temat postu:

...

Ostatnio zmieniony przez Gość dnia 26 Wrz 2012, Śro 14:49, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: 01 Sty 2008, Wto 14:25    Temat postu:

Ja jestem zwolenniczką mieszkania z Ukochanym dopiero po ślubie Smile jestem tradycjonalistką, katoliczką, mam określony system wartości i głównie z tych właśnie względów wspólne mieszkanie przed ślubem dla mnie w ogóle nie wchodzi w grę.

Jeśli jest się z człowiekiem, którego sie kocha i który również kocha to na pewno da się dopasować również w kwestii mieszkania razem, bycia ze sobą 24 h na dobę, w tym również tego zmywania, sprzątania, gotowania, wynoszenia śmieci czy sprzątania po sobie Wink) Wydaje mi się, że skoro dorośli ludzie decydują się na trwały związek na całe życie, to również mają świadomość tego, że mogą pojawić się jakieś małe zgrzyty czy spięcia. Ale jeśli tylko się prawdziwie kocha to da się dogadać we wszystkim. Owszem czasem trzeba ustąpić a czasem walczyć o swoją rację, i to właśnie jest życie a nie bajka w której wszystko zawsze będzie na 1000 % idealnie Wink

Zastanawiają mnie niektóre wypowiedzi ludzi wokół mnie, którzy są zwolennikami mieszkania przed ślubem i poznania drugiej osoby w każdej sytuacji dnia codziennego. Jeśli facet będzie bałaganił, nie upierze skarpetek, nie będzie nic robił popołudniami tylko np. będzie patrzył w tv, itp. - to co?? ta prawdziwa miłość, która łączy ludzi nagle zniknie jak ręką odjął?? już nic nie będzie łączyło przez takie codzienne kwestie jak przykładowo wymieniałam?? i trzeba będzie się rozstać?? trzeba pozostawić ukochaną osobę po wcześniejszych kilku latach udanego związku??
Nie pojmuję tego i dlatego właśnie dla mnie tzw. "docieranie się" "spradzanie siebie" jest czymś nieprawdopodobnym i nie wchodzącym w grę.

My dogadujemy się teraz i wiem, że po ślubie, mieszkając już razem, też się dogadamy, bo przecież jesteśmy swoimi drugimi połóweczkami Smile jako taka mała romantyczka głęboko w to wierzę Very HappyVery Happy
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: 01 Sty 2008, Wto 14:54    Temat postu:

ja bym juz chciała zamieszkac z moim skarbem jak dobrze pojdzie to w tym roku sie uda Smile
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: 01 Sty 2008, Wto 16:45    Temat postu:

...

Ostatnio zmieniony przez Gość dnia 26 Wrz 2012, Śro 15:02, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: 05 Sty 2008, Sob 20:01    Temat postu:

Asiczek zgadzam się z Tobą w kwestii tego, że jeśli sobie już ludzie mieszkają razem to przecież jest ich decyzja.
Nie ganię nikogo za to. Kwestia indywidualnego podejścia do sprawy. Ja sama mam ludzi w swoim otoczeniu, którzy sobie ze sobą pomieszkują "na próbę". Ich życie, ich decyzja.
Ja do siebie i swojego związku podchodzę na swój sposób (opisany wcześniej) i każdy inny człowiek tak jak ja może myśleć inaczej, ile ludzi na świecie - tyle różnych opinii w kwestii mieszkania młodych ludzi przed czy po.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: 08 Sty 2008, Wto 15:41    Temat postu:

youla napisał:
Jeśli jest się z człowiekiem, którego sie kocha i który również kocha to na pewno da się dopasować również w kwestii mieszkania razem, bycia ze sobą 24 h na dobę, w tym również tego zmywania, sprzątania, gotowania, wynoszenia śmieci czy sprzątania po sobie Wink)


Byłabyś zaskoczona tym, jak to co napisałaś, nie ma najmniejszego znaczenia w życiu codziennym. Bo miłość tym właśnie się kończy: codziennością. Kupowaniem chleba, wynoszeniem śmieci, robieniem zakupów i podcieraniem tyłków dzieci.
Wielu ludzi ma tylko piękne marzenia, o tym jak po ślubie będzie cudownie. Że on będzie taki dobry i taki kochany, zawsze będzie o nas dbał i w ogóle.
Youla najlepszym przykładem jest choroba. Zobacz zazwyczaj kobieta pracuje w firmie i w domu, a dopiero tam gdzieś, między zakupami a robieniem obiadu, może sobie pozwolić na chorowanie, w praktyce oznacza to tylko, że znów sama będzie musiała iść, kupić sobie tabletki. Czemu? Bo on w tym samym czasie też się rozchorował, bo mu z nosa cieknie i nie ma czasu na nic, tak jest zjęty używaniem chusteczek. Mieszkam już z drugim facetem i wiem, że od obydwóch udało mi się usłyszeć, że oni bardziej...
Więc gdy takich sytuacji jest więcej (bardziej zmęczony po pracy, bardziej niewyspany, bardziej...) w pewnym momencie myślisz sobie: a na co mi to było...
I gdzie wtedy jest miłość?
A gdzieś w kącie poniewiera się jej truchło, bo umarła w czasie gdy on wycierał nos, a ty akurat stałaś w aptece po leki.
Jeszcze lepszym przykładem są dzieci. Nic tak nie ukazuje prawdy jak one. Bo nimi trzeba się opiekować niezależnie od samopoczucia, czy godziny na zegarku.
Widzisz miłość i życie codzienne to tak jak reklama pampersów z uśmiechniętym dzieciakiem i zmiana pieluchy takiemu, które osrało się po pachy. Niby to samo, ale ...


youla napisał:
Wydaje mi się, że skoro dorośli ludzie decydują się na trwały związek na całe życie, to również mają świadomość tego, że mogą pojawić się jakieś małe zgrzyty czy spięcia.


Dorośli ludzie...
Z tym, że tak naprawdę ciężko jest zdecydować czym jest dorosłość. Bo to nie tylko płacenie rachunków na czas, i pilnowanie by lodowka pełna była. W Kościele dużo krzyczą fali rozwodów, na które pozwoliła jakaś tam poprawka, mówiąca, że do ślubu nie było się odpowiednio dojrzałym.
Czytałam ją i... Tu Kościół ma rację, bo każdy z ręką na sercu może pod tym się podpisać.
Byłam mężatką 10 lat - a może 11?- wiem jak wygląda małżeństwo, wiem jakie są początki i wiem ile wyobrażeń idzie się je*** Teraz jestem w wolnym związku, mieszkamy ze sobą rok i...
Nie widzę róznicy. Może poza jednym.
Nie widzę celu we wspólnym mieszkaniu jeśli nie ma być ono zalegalizowane ślubem, im szybciej tym lepiej. Czemu?
Bo widzę po sobie, że teraz tak jakoś to wszystko pisane palcem po wodzie. Niby jesteśmy razem, ale zawsze każdo z nas może powiedzieć: bye, nic mnie z tobą nie łączy a i mieszkać nam się rewelacyjnie nie mieszka, więc po co się męczyć?
Tymczase ślub jednak nie ułatwia tej decyzji, powoduje, że bardziej się staramy, bo to nie chłopak, to już mąż. Coś więcej.
A jednak jak teraz nad tym wszystkim myślę, to uważam, że każda para powinna mieć obowiązek wspólnego zamieszkania bez ślubu najlepiej tak do roku czasu. Podejrzewam, że odsetek rozwodów spadłby błyskawicznie, tak jak i odsetek ślubów.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: 08 Sty 2008, Wto 15:46    Temat postu:

W pełni świadomie popieram Andi Smile

To co pisze jest cała prawdą o wspólnym mieszkaniu i nie ma znaczenia czy przed czy po ślubie bo szaraz rzeczywistość i tak przyjdzie Sad
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: 08 Sty 2008, Wto 16:32    Temat postu:

Ja też się podpisuję pod tym co Andi napisała Smile

chociaż mimo, że mieszkamy razem nasza miłość nie umarła i mam nadzieję, że nie umrze Smile
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: 08 Sty 2008, Wto 18:32    Temat postu:

zgadzam się z Tobą Andi w 100%. mieszkam z moim M. już jakiś czas, i widzę jak jest. zamieszkanie razem bezlitośnie obnaża wszystkie niedociągnięcia w związku, i odkrywa nowe, wskazuje na wiele rzeczy, które dotąd bagatelizowaliśmy, a teraz raptem musimy się im przypatrzeć dokładniej. i albo to naprawić, albo się rozstać. i ostatnio rozmawiałam właśnie o tym z koleżanką i powiedziałam jej dokładnie to samo. że ludzie powinni ze sobą zamieszkać na próbę. to otwiera oczy na prawdę o związku.
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: 08 Sty 2008, Wto 20:18    Temat postu:

andi napisał:
Byłabyś zaskoczona tym, jak to co napisałaś, nie ma najmniejszego znaczenia w życiu codziennym. Bo miłość tym właśnie się kończy: codziennością

Przecież ja wiem, że kiedyś nastanie taka codzienność. Dyskusja jest o tym czy mieszkać przed czy po ślubie, tak? ja tylko w tym wszystkim nie widzę sensu w tym, żeby przed ślubem przyzwyczajać się do czegoś co i tak nastąpi po tym ślubie!

Napisałaś, że wielu ludzi ma piękne marzenia, o tym jak po ślubie będzie cudownie, że mąż będzie taki dobry i kochany, zawsze będzie dbał itp.
Ale gdyby tych marzeń nie było i gdyby każdy podchodził pesymistycznie do partnera i do wizji swojego przyszłego życia w małżeństwie, to przecież w ogóle by ślubów nie było! Baaaa nawet stałych związków by nie było. Więc chwała tym, którzy wierzą, że w udane i szczęśliwe związki, i tym którzy decydują sie na małżeństwo.

andi napisał:
Zobacz zazwyczaj kobieta pracuje w firmie i w domu, a dopiero tam gdzieś, między zakupami a robieniem obiadu, może sobie pozwolić na chorowanie, w praktyce oznacza to tylko, że znów sama będzie musiała iść, kupić sobie tabletki. Czemu? Bo on w tym samym czasie też się rozchorował, bo mu z nosa cieknie i nie ma czasu na nic, tak jest zjęty używaniem chusteczek

Uważam, że nie można tego wszystkiego tak generalizować i kierować się w życiu takimi stereotypami o mężczyznach.
Wielokrotnie słyszałam twierdzenia, że "jak sie dasz wykorzystywać na każdym kroku, to będziesz wykorzystywana", "jak sobie wychowasz faceta, tak będziesz mieć". Moim zdaniem jest w tym bardzo dużo prawdy! Bardzo dużo zależy od relacji między dwojgiem ludzi, a w szczególności czy jest równouprawnienie partnerów w związku czy też kobieta jest tą osobą "od wszystkiego". No i przecież nie każdy facet potrzebuje żony/partnerki i slużącej w jednej osobie. Zapewniam, że są też na świecie prawdziwi, konkretni i opiekuńczy faceci, kórzy potrafia się zająć zarówno sobą, jak i swoja partnerką/żoną, no i z pewnością na pierwszym miejscu nie stawiają ciagle siebie.


andi napisał:
Bo widzę po sobie, że teraz tak jakoś to wszystko pisane palcem po wodzie. Niby jesteśmy razem, ale zawsze każdo z nas może powiedzieć: bye, nic mnie z tobą nie łączy a i mieszkać nam się rewelacyjnie nie mieszka, więc po co się męczyć?

Wybacz bezpośredniość, ale skoro masz takie podejście do obecnego partnera, to po co w ogóle Ci ten związek? po co w takich sytuacjach mieszkać ze sobą i tracić lata swojego życia na związek z kimś, kto nie odpowiada wymaganiom? Masz już doświadczenie życiowe zebrane z jednego nieudanego małżeństwa, zatem tym bardziej nie wiem czemu jesteś z człowiekiem, którego nie jesteś bardziej pewna niz tamtego?
Niestety nie potrafię zrozumieć czemu ludzie tkwią w "nibyzwiązkach"? Myślicie, że lepiej męczyć się z kimś niż mieć święty spokój w samotności?

andi napisał:
A jednak jak teraz nad tym wszystkim myślę, to uważam, że każda para powinna mieć obowiązek wspólnego zamieszkania bez ślubu najlepiej tak do roku czasu. Podejrzewam, że odsetek rozwodów spadłby błyskawicznie, tak jak i odsetek ślubów.

i co by było wtedy w Naszym kraju? czyżby taka mała Ameryka w Polsce mniej rozwodów, mniej ślubów, mniej małżeństw, mniej rodzin, może i mniej dzieci, więcej singli, więcej samotnych matek lub ojców - jak dla mnie to niezbyt ciekawa wizja...
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: 08 Sty 2008, Wto 22:12    Temat postu:

youla skoro juz napisalas o tym: "jak sobie wychowasz faceta, tak bedziesz miec", to moze mi ktos do cho*** wyjasnic o co w tym biega?? Rolling Eyes

wszedzie to slysze i krew mnie zalewa kazdy kto to stosuje juz nie ma partnera, albo jest w zwiazku zle..
co to za facet, ktorego trzeba wychowywac?? dla mnie taki ktos nie jest niczego wart.. dla mnie to stwierdzenie jest jednoznaczne: facet musi byc taki jak laska chce.. gdzie tu indywiduailizm czy wlasne zdanie Rolling Eyes

milosc to partnerstwo, a nie knucie "intryg" za plecami faceta, zeby nie wiedzial o tym, ale robil jak kobieta chce a tak to rozumiem..

chyba facet ma tez prawo do czegosc Rolling Eyes

mezczyzna gdy chce, sam pomoze, pocieszy itd.. to powinno wynikac wlasnie z tego, ze kocha kobiete..

oczywiscie tez mi sie czasem cos nie podoba, ale wtedy mowie o tym wprost.. wtedy albo on rezygnuje dla mnie, albo wybiera jakis kompromis Wink chyba o to chodzi.. nie??

moze nie wiem czegos, to wytlumaczcie..


Ostatnio zmieniony przez Gość dnia 08 Sty 2008, Wto 22:16, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: 08 Sty 2008, Wto 23:47    Temat postu:

youla napisał:
ja tylko w tym wszystkim nie widzę sensu w tym, żeby przed ślubem przyzwyczajać się do czegoś co i tak nastąpi po tym ślubie!


Problem jest w czym innym. Bardzo często dzieci bawią się w małżeństwa a potem po roku, czy dwóch rozwodzą się. Nie potrafią zrozumieć, że mieszkanie z drugą osobą - bliską twemu sercu, czy daleką - wymaga ciągłego kompromisu, ustępowania i godzenia się na rzeczy, co do których nie jesteśmy przekonani. Tymczasem dorosłe dzieci wierzą w bajkę, którą sobie wykreowały w swoim dziecięcym mózgu i usilnie próbują ową bajkę wcielić w życie. Gdy to się nie udaje, stwierdzają, że to ta druga osoba, bo czemu bajka miałaby być zła?
Po to właśnie jest mieszkanie razem. By przejrzeć na oczy, by przekonać się czy dla tej osoby na wiązanie się z kimś nie jest za wcześnie.


youla napisał:
Ale gdyby tych marzeń nie było i gdyby każdy podchodził pesymistycznie do partnera i do wizji swojego przyszłego życia w małżeństwie, to przecież w ogóle by ślubów nie było! Baaaa nawet stałych związków by nie było


Oczywiście, że by tak było. Albo gdyby związki był zawierane bardzo późno, to też szansa na to by dwie osoby się dogadały jest mała.
Po prostu nie przesadza się starych drzew. Dlatego chwała młodym za to że do ślubów dążą.


youla napisał:
Uważam, że nie można tego wszystkiego tak generalizować i kierować się w życiu takimi stereotypami o mężczyznach.
Wielokrotnie słyszałam twierdzenia, że "jak sie dasz wykorzystywać na każdym kroku, to będziesz wykorzystywana", "jak sobie wychowasz faceta, tak będziesz mieć".


A czym się różni generalizacja od wychowywania?
Ja wiem swoje. W moim życiu istaniało i istnieje o wiele więcej facetów niż tych dwóch i wiem, że pewne rzeczy, nazywane popularnie stereotypami, są prawdą. Mężczyźni mają inne mózgi od naszych, inaczej myślą. Przykład:
Nasze forum wojskowe jest skierowane bardziej do dziewczyn. One mogą tu znaleźć radę, pocieszenie, pożalić się. Dziś przeczytałam męskiego posta pt Kto jeszcze wtedy i wtedy idzie do woja?
Droga Youlu na budowę mózgu nic nie poradzisz. My gadamy, faceci działają, ale to my jesteśmy te silniejsze psychicznie, dlatego zazwyczaj gdy choroba dopada dwójki, to my jesteśmy mniej chore.
Natura zaprogramowała nas na opiekowanie się słabszym i to jest taki malutki efekcik uboczny. I chwała tym, które widząc swojego lubego umierającego od kataru nie podadzą mu chusteczek.
I powiedzenie: wyjatki zawsze potwierdzają regułę.


youla napisał:
Wybacz bezpośredniość, ale skoro masz takie podejście do obecnego partnera, to po co w ogóle Ci ten związek? po co w takich sytuacjach mieszkać ze sobą i tracić lata swojego życia na związek z kimś, kto nie odpowiada wymaganiom? Masz już doświadczenie życiowe zebrane z jednego nieudanego małżeństwa, zatem tym bardziej nie wiem czemu jesteś z człowiekiem, którego nie jesteś bardziej pewna niz tamtego?


A skąd twoje przekonanie o moim podejściu do P? Czy ja gdzieś o tym pisałam? Nie. Ja tylko stwierdziłam, że nie rajcuje mnie życie w wolnym związku. A to co napisałam o odejściu, no cóż, to zauważyli mądrzejsi ode mnie. Tak jak wyszło z ankiet, że szanse na ślub maleją w miarę upływu lat, kiedy to wspólnie mieszkamy.

"Dlaczego jesteś z człowiekiem, którego nie jesteś bardziej pewna niż tamtego"
Y.... A gdzie ja to napisałam? Słowa o których myślisz, tyczą sie mnie nie jego. Jeśli ktoś zastanawia się, jak mogę tak podchodzić do związku i w ogóle o tym pisać, to...
A dlaczego ja mam udawać, że wierzę w coś w co nie wierzę? Dlaczego mam przytakiwać światu? Prawda jest bolesna, zwłaszcza ta która dotyczy dwojga ludzi. Ja wcale nie kocham P mniej przez to, że widzę tę szansę na odejście. W UK chyba 90% społeczeństwa żyje w wolnych zwiazkach, mają dzieci, wspólne kerdyty i dobrze jest. Tu słowo partner znaczy tyle samo co mąż, w Polsce nie. To włłaśnie katolickiemu wychowaniu zawdzięczam takie podejście do tematu. Małżeństwo, albo żegnaj. To tam mi wpojono, że wolny zwiazek jest gówno wart, bo co innego małżeństwo - rzecz święta.
Jak widzisz zostałam niewolnikiem systemu.


youla napisał:
Niestety nie potrafię zrozumieć czemu ludzie tkwią w "nibyzwiązkach"? Myślicie, że lepiej męczyć się z kimś niż mieć święty spokój w samotności?


A co to ten niby związek?
Czyżby to nazwa jaką katolicy - ci porządni, a nie ja - nazywali związki partnerskie?

Youla ja nie wnikam w to co zrobisz ze swoim życiem, nie chcesz mieszkać z facetem przed ślubem, to nie mieszkaj, twoja decyzja. Ale ODUCZ się oceniani innych. Mało tego potępiania ich i traktowania jako coś gorszego, tylko dlatego, że wybrali taką a nie inną drogę życia.
I co ma piorun do wiatraka? Czyli partnerstwo, rozumiane też jako mieszkanie razem, ze strachem przed samotnością?
Odpowiedz mi lepiej na pytanie: ile kobiet siedzi z mężami tyko dlatego, że Bóg im błogosławił? I nie waże że meble w ich domu są lepiej traktowane niż one same. Bo małżeństwo to sakrament i już. To właśnie takie osoby żyją razem ale samotnie, to one najbardziej boją się tej samotności.
Wiesz skąd wiem, że z małżeństwa ciężej się wykręcić? Bo to przeżyłam. Gdy zakładasz rodzinę, zakładasz też że będziecie ze sobą na zawsze. Bierzecie jakieś kredyty, kupujcie auto, pojawiają się dzieci i wtedy ciężej jest odejść, niż gdy łączy was tylko wspólnie wynajmowane mieszkanie. prawda?
Gdy Ex zapytał mi się czy teraz powinien się wyprowadzić ja mogłam myśleć tylko i wyłącznie o tym, że sama nie utrzymam mieszkania i co ja wtedy zrobię? Gdzie będę mieszkać?


youla napisał:
i co by było wtedy w Naszym kraju? czyżby taka mała Ameryka w Polsce mniej rozwodów, mniej ślubów, mniej małżeństw, mniej rodzin, może i mniej dzieci, więcej singli, więcej samotnych matek lub ojców - jak dla mnie to niezbyt ciekawa wizja


Wtedy w naszym kraju byłoby normalnie. Co do tego czego jest mniej, to statystyki wyraźnie mówią, że spadł odsetek urodzonych dzieci, że jest więcej singli. Bo takie życie wymusza na nas polska rzeczywistość.
Więc?
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: 09 Sty 2008, Śro 05:54    Temat postu:

youla napisał:
i co by było wtedy w Naszym kraju? czyżby taka mała Ameryka w Polsce mniej rozwodów, mniej ślubów, mniej małżeństw, mniej rodzin, może i mniej dzieci, więcej singli, więcej samotnych matek lub ojców - jak dla mnie to niezbyt ciekawa wizja...


Jesli juz napisalas o Ameryce Wink Tutaj bycie samotnym rodzicem nie jest powodem do wstydu, tematem tabu, ba tutaj nawet nie jest tematem tabu posiadanie dziecka, bedac homo Wink No ale to nie o tym temat. Piszesz, ze tutaj jest mniej rozwodw? Otoz nie. Ten kraj jest chyba jedyny, gdzie ludzie po prostu sie rozwodza. A czemu? A na cholere mieszkac z kims, kogo sie przestalo kochac? Tylko dlatego, ze bylo "Yes, I do"? Lepiej sie rostac i zaczac od nowa!
Mniej malzenstw? Wystarczy, ze otwoze gazete i nie twierdze, ze jest ich malo!
Mniej rodzin? A co to rodzina? Maz, zona i dzieci? Hmm a nie ludzie, ktorzy sie po prostu kochaja?
Single? Piekne okreslenie! Tez jest ich sporo! A dlaczeg? Moze ktos ich bardzo skrzywdzil i nie potrafia zaufac nikomu innemu? A moze po prostu nie chca, maja inne priorytety? Co komu do domu jak chalupa nie jego!

Andi popieram Cie! Sama jesli juz komus zaufam to bede chciala zamieszkac z ta osoba. Ktos powie "na probe"! TAK na probe!

Drizza co do "wychowania faceta" to zgadzam sie z Toba. Wychowuje sie dziecko a nie dorosla osobe. Jak nie potrafimy jej zaakceptowac to po co nam to?
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: 09 Sty 2008, Śro 08:55    Temat postu:

...

Ostatnio zmieniony przez Gość dnia 26 Wrz 2012, Śro 15:09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Gość







PostWysłany: 09 Sty 2008, Śro 09:02    Temat postu:

Asiczek ja to rozumiem, Mi chodzi tylko o możliwość dokonania takiego wyboru. Chcesz mieszkasz, nie chcesz... Owszem zawsze będą czynniki wyższe, które chcenie mogą wyeliminować i nic na to nie poradzimy. Nie mniej jednak to, że chcesz a nie możesz zawdzięczasz państwu w którym żyjesz i jego specyfice. Marna praca, drogie życie a wynajem...
Sama wiesz.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Życie Dziewczyny Strona Główna -> Ślub i Wesele a potem codzienność dnia powszedniego
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13, 14, 15  Następny
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13, 14, 15  Następny
Strona 12 z 15

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin